Zgodnie z majową zapowiedzią FightBoxu, Bob Sapp stoczył walkę z zawodnikiem MMA, Aleksndrem Emelianenko, młodszym bratem legendarnego Fedora. Jak przewidywaliśmy „Bestia” przegrał w typowy dla siebie sposób, w pierwszej rundzie.
Nie było to zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że po raz ostatni Sapp odniósł zwycięstwo w 2010 roku. Mnie niezmiernie dziwi fakt, że organizatorzy wciąż go angażują, a zwykli ludzie nadal wydają ciężko zarobione pieniądze, by go oglądać.
Po 12 latach w biznesie, potrafię dostrzec wartość rozrywki w sportach walki. Jednak to, co na przestrzeni ostatnich kilku lat prezentuje Bob Sapp jako zawodnik MMA nie jest rozrywką, a jedynie kompletną żenadą. Walka z Emelianenko zakończyła się dokładnie tak samo jak dziesięć poprzednich:
1) Zapowiadają Sappa, a on sprawia wrażenie najbardziej demonicznej, niezniszczalnej siły na Ziemi
2) rozlega się gong
3) Sapp atakuje przeciwnika z całą mocą i zadaje mu kilka słabych ciosów
4) Sapp po jednym ciosie przeciwnika pada na ziemię
5) przeciwnik skacze na niego i zaczyna go okładać
6) Sapp zasłania się i przyjmuje ciosy, aż do momentu kiedy sędzia przerwie walkę
7) rywal zwycięża
8) Sapp robi z siebie głupka przed milionami ludzi
9) Sapp wraca do domu i odbiera honorarium
Wydaje się, że to niezwykle prosty wzór. Sapp ze swoimi nieomal dwoma metrami i ponad 140 kilogramami samych mięśni udziela wywiadu promującego walkę. “Bestia” potrafi świetnie niszczyć przeciwnika słowami oraz sprzedawać walkę, kreując się na niezniszczalnego potwora . Przede wszystkim stanął do walki, czyż nie? Jednak kiedy gong rozbrzmiewa ta góra mięśni kurczy sie do rozmiarów myszy. Jedynie trzy z 29 walk w MMA nie skończyły się w pierwszej rundzie.
Jeśli wyniki walk nie stanowią wystarczającego dowodu, że Sapp podkłada się za każdym razem, dostarczy go z pewnością krótka analiza, tego z kim i gdzie walczył. Ostatnie sześć walk stoczył z rodzimymi gierojami w ich krajach. Sapp przybywa do jakiegoś kraju jako „ten zły” i pozwala miejscowym chłopakom na przywdzianie lauru bohatera. Oto szybki przegląd:
- Sapp przegrywa z Aleksandrem Emelianenko w Rosji ( nokaut techniczny w 1-ej rundzie)
- Sapp przegrywa z Sao Panajotovicem w Serbii ( poddanie się w 1-ej rundzie)
- Sapp przegrywa z Jong Dae Kim Korei Południowej ( nokaut techniczny w 2-ej rundzie)
- Sapp przegrywa z Tolegenem Akylbekovem w Kazakchstanie ( poddanie się w 1-ej rundzie)
- Sapp przegrywa z Soa Palelei w Australii ( nokaut techniczny w 1-ej rundzie )
- Sapp przegrywa z Mariuszem Pudzianowskim w Polsce (nokaut techniczny w 1-ej rundzie)
Taką samą taktykę stosował Hulk Hogan walcząc z Żelaznym Szejkiem, Sierżantem Slaughterem i Nikolai Volkoffem oraz każdym, kto stanowił zagrożenie dla “amerykańskiego snu” w latach 80-tych w WWF. Jedyna różnica polega na tym, że od Hogana oczekiwano czegoś innego niż od Sappa. W przypadku Hogana ludzie płacili, żeby zobaczyć wielki show i dostawali go. Gdy bije się Sapp płacą, by zobaczyć świetną walkę i odchodzą z kwitkiem. Hogan był w stanie zapewnić im pięć do dziesięciu minut dramatu i emocji. Jedyne czego mogą oczekiwać po Sappie to uczucie pustki w żołądku i kwaśny posmak w ustach.
Jak już wcześniej wspominałem nie mogę wyjść z szoku, że ktoś jest gotów zapłacić za bilet na walkę Boba Sappa lub zamówić ją na vod. Jak to się dzieje, że bilety na jego walki są zawsze wyprzedane? Nie ma nic ciekawego w oglądaniu walk według identycznego scenariusza, w którym zmieniają się jedynie dwa czynniki: kraj walki i przeciwnik. Widocznie Sapp ma wystarczającą charyzmę i jest na tyle inteligentny, by zainteresować swoimi walkami wystarczającą ilość osób. Przede wszystkim MMA to business, a Bob Sapp ewidentnie pakuje pieniądze ze szwindli nie tylko do swojej kieszeni, ale również do kieszeni organizatorów. Ale wystarczy spojrzycie na jego statystki na Wikipedii, czy obejrzycie kilka walk na you tube, bym was przekonał do mojego punktu widzenia. Nie przekonani? Tu macie linki do walk, o których wcześniej wspominałem:
Czy Bob Sapp jest “Bestią” czy kompromitacją? Czy zasłużył, żeby walczyć na ringu MMA? Co myślicie? Czekam na Wasze komentarze na naszym profilu na Facebooku. Możecie też wysyłać mi e- maile.
Daniel Austin